poniedziałek, 11 czerwca 2012

Podsumowanie sezonu 2011/12 w Serie A


Ciężko jest podsumować poprzedni sezon Serie A w jednym zdaniu, ale jeśli bym musiał to zrobić napisałbym – najciekawszy sezon od lat. Nie ma w tym żadnej przesady i nie jest to jedynie moje zdanie jako fana zwycięskiej drużyny.
źródło: forzaitalianfootball.com
 Przed sezonem jako głównego faworyta do zdobycia scudetto typowano zdecydowanie Milan. Bardzo szeroki skład determinował mediolańczyków do obrony mistrzostwa. Na rynku transferowym nie byli może bardzo aktywni, ale wykorzystali kilka okazji. Za darmo przyszedł Mexes i Taiwo. Wypożyczony został Aquilani, za bezcen dołączył Nocerino, który okazał się rewelacją rozgrywek, a na zasadzie współwłasności ściągnięto młodego Włocha Stephane El Shaarawy’ego. Jeżeli chodzi o mercato, to rosso-neri zarobili więcej niż wydali, jest jednak jeden minus, oddanie za darmo do Juventusu Andrei Pirlo. Początek rozgrywek zaczęli średnio i po kilku kolejkach plasowali się za plecami Juve, by następnie ich wyprzedzić i w rundzie wiosennej przez kilka kolejek przewodzić w ligowej tabeli, by na 7 kolejek przed końcem rozgrywek po wpadce z Fiorentioną, definitywnie stracić fotel lidera na rzecz Bianco-nerich. Milan grał nierówno i fantastyczne mecze przeplatał słabymi, może było to spowodowane dużą ilością spotkań(Serie A, Liga Mistrzów, Puchar Włoch), ale przy tak szerokim składzie powinni sobie poradzić. Duży wpływ na ich postawę miały też na pewno kontuzje, chociażby Pato, czy wykluczonego z powodu choroby na pół sezonu Cassano. Ostatecznie zostali wicemistrzami Włoch, co dało im bezpośredni awans do przyszłorocznej Ligi Mistrzów.
źródło: calciomercatonews.com
Kolejnym wielkim faworytem do zwycięstwa był Inter Mediolan. Klub, który w 2010 roku zdobył potrójną koronę, wygrywając Ligę, Puchar, oraz zdobywając Ligę Mistrzów. Sezon nerazzurri zaczęli bardzo słabo i po kilku spotkaniach znaleźli się nad strefą spadkową. Po pięciu meczach Massimo Moratti zwolnił trenera Gasperiniego, jego miejsce zajął utytułowany Claudio Ranieri. Po serii kilku dobrych spotkań, Inter znalazł się w górnej części tabeli, w pewnym momencie tuż za plecami Milanu i Juventusu. Jednak coś znowu się zacięło i po serii 7 meczów bez zwycięstwa znów cierpliwość stracił Moratti rozwiązując kontrekt z Ranierim. Mediolańczycy ponownie znaleźli się w dolnej części tabeli. Prezes sięgnął po drastyczne rozwiązanie przenosząc z Primavery trenera Stramaccioniego. Okazało się to całkiem niezłym ruchem. Inter w 9 ostatnich meczach prowadzonych przez młodego szkoleniowca wygrał 5 spotkań, zremisował 2 i przegrał 2. W zespole przez cały sezon było widać brak świeżości, pomimo tego że posiadali graczy wysokiej klasy, byli oni już wypaleni. W większości spotkań grało nawet 9 zawodników, którzy przed dwoma laty zdobywali puchar Champions League. Miewali przebłyski, ale bardzo rzadko. Sezon marny, zakończony rzutem na taśmę zaledwie na 6 miejscu, dającym jedynie kwalifikacje Ligi Europy.
źródło: se.pl
Przed rozpoczęciem rozgrywek, w kolejnym szeregu do tytułu ustawiane były zespoły Napoli, Lazio i Juventusu. Drużyna z Neapolu prezentowała się w kratkę. Bywało, że zajmowała już trzecią pozycję, by po kilku spotkaniach spaść poza „szóstkę”. Ostatecznie wylądowała na miejscu piątym, dającym Ligę Europejską. Po sprowadzeniu do klubu Gorkhana Inlera z Udinese, uzupełnili już i tak bardzo mocny skład. Z trójzębem w napadzie w postaci – Hamsika, Lavezziego i Cavaniego, mogli pochwalić się jedną z najlepszych ofensyw w lidze. Z tyłu wszystko zabezpieczał Paolo Cannavaro. Nie włączyli się jednak do walki z najlepszymi, może też dlatego, że daleko zaszli w europejskich pucharach. W Lidze Mistrzów wyszli z grupy śmierci odprawiając z kwitkiem naszpikowany gwiazdami Manchester City, by odpaść po fantastycznym dwumeczu w 1/8 z późniejszym triumfatorem londyńską Chelsea. Zdobyli również Puchar Włoch ogrywając w finale Juventus 2:0. Obecnie Napoli może mieć nie lada problem, bowiem o ich gwiazdy upominają się już największe europejskie kluby.

Lazio trochę inaczej do Napoli, nie grzeszyło bardzo dobrym składem. Mieli piłkarzy solidnych lecz nie wybitnych, lecz trener Eduardo Reja potrafił bardzo dobrze poukłądać zespół i stworzyć z niej prawdziwą drużynę. Po bardzo solidnym sezonie, rozgrywając kilka fantastycznych spotkań, zajęli 4 miejsce w lidze dające Ligę Europejską.

źródło: daylife.com
Wielką niespodzianką było po raz kolejny Udinese. Po stracie gwiazdy – Alexisa Sancheza i pomocnika Gorkhana Inlera, właściwie się nie wzmocnili. Ich ogromnym atutem było zgranie i osoba trenera – Francesco Guidolina. Udine sezon zaczęło bardzo dobrze i już do końca rozgrywek nie dało się zrzucić z górnej części tabeli. Ostatecznie skończyli na najniższym stopniu podium za nieosiągalnymi – Milanem i Juventusem. Trzecie miejsce daje im kwalifikacje Ligi Mistrzów. Kolejny ogromny sukces tego niezbyt bogatego klubu.
źródło: bettingexpert.com
 Obok Udinese największą niespodziankę sprawił Juventus Turyn. Owszem, eksperci prognozowali poprawę 7 miejsca z poprzednich rozgrywek, ale nie spodziewali się, że Juventus tak szybko wróci na szczyt. Początkowo na fotelu lidera, wiadomo apetyt roś nie w miarę jedzenia i wymagania były takie, aby na tym pierwszym miejscu pozostać. Runda jesienna świetna, na przełomie roku trochę słabszych meczów i spadek na drugą pozycję w lidze. Jednak finisz był mistrzowski i Juventus zdołał zdobyć trzydziesty w swojej historii tytuł Mistrza Włoch. Całą drużyna byłą świetnie poukładana, każdy zawodnik pracował, zostawiał serce na boisku. Dbał o to młody szkoleniowiec – piłkarz legenda Juventusu – Antonio Conte. Poza tym na sukces na pewno wpłynęły transfery. Każda formacja została uzupełniona świetnymi zawodnikami. Na prawą obronę został pozyskany Stephan Lichtsteiner, który nie tylko był pewny w destrukcji, ale jak przystało na nowoczesnego skrzydłowego obrońcę, często zapędzał się pod pole karne przeciwnika(strzelił pierwszą oficjalną bramkę na Juventus Stadium). Pomoc uzupełniono o Arturo Vidala, oraz Andreę Pirlo. Oba transfery były genialnym rozwiązaniem, a Andrea Pirlo przeżywający swoją drugą młodość grał fantastyczny sezon. Uspokajał poczynania zespołu, świetnie utrzymywał się przy piłce, oraz zagrywał fenomenalne ostatnie podania. Chilijczyk Vidal, wniósł natomiast mnóstwo waleczności i siły, niezastąpiony zawodnik w drużynie. Do ataku Giuseppe Marotta sprowadził z Romy Mirko Vucinica. Wydał na niego niemałą sumę(15 mln euro) ale transfer w pełni się spłacił, a Vucinic nie tylko strzelał bramki, ale potrafił także asystować w ważnych momentach. Pod wodzą trenera Conte, odżyło także kilku innych zawodników. Przede wszystkim sprowadzony za bezcen Andrea Barzagli, który po pół roku stał się najlepszym obrońcą Serie A. Następnie Simone Pepe, który rozegrał świetną rundę jesienną, na wiosne grał zaledwie solidnie, ale i tak zasługuje na słowa uznania. Z formą wystrzelił również wychowanek Juve – Claudio Marchisio. Stał się bardzo doświadczonym graczem, jest bardzo istotnym ogniwem w układance Conte, potrafi sam przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Juventusu. Obecna drużyna bianco-nerich jest niemal kompletna.
źródło: juvetv.eu
 Na przestrzeni całego sezonu na pewno zawiodła Firoentina (13 miejsce), która ocierała się kilka razy o strefę spadkową, a gdyby nie Artur Boruc, mogła by tam zagościć na stałe. Im plus zdecydowanie Parma (8 miejsce), która z równą formą kroczyła przez cały sezon, a Sebastian Giovinco był jedną z gwiazd ligi, strzelając 15 bramek i asystując również 15 razy.

Jeżeli chodzi o spadkowiczów to właściwie standard we Włoskiej piłce, że beniaminek nie utrzymuje się dłużej niż sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tak było i tym razem, spadły kolejno – US Lecce, Novara Calcio i AC Cesena, które były zdecydowanie najsłabsze w całej lidze.

Jak co roku Obserwatorium Błędów Sędziowskich przy Adiconsum (włoskie stowarzyszenie mające na celu ochronę praw konsumentów) przedstawiło raport na temat zakończonego sezonu. Co możemy w raporcie przeczytać:  Juventus powinien mieć na koniec sezonu 91 punktów. Tyle samo punktów (siedem) co Starej Damie, sędziowie odebrali drugiemu Milanowi. W dalszej części klasyfikacji błędy arbitrów zaowocowały przetasowaniami: czwarte powinno być Napoli, Lazio tymczasem dopiero szóste. Drużyną, która kolejny już sezon zyskuje na sędziowskich pomyłkach, jest Inter - drużyna Morattiego. W tym sezonie, podobnie jak w dwóch poprzednich, Nerazzurri zyskali trzy dodatkowe punkty. Zadecydowały one o szóstym (a nie ósmym) miejscu drużyny z Mediolanu. To i tak lepiej, niż było wcześniej - w sezonie 2006/2007 sędziowie podarowali Interowi sześć punktów, w 2007/2008 - dziewięć, a w sezonie 2008/2009 aż jedenaście.

sobota, 9 czerwca 2012

Sponsor - kreator zespołu

Każdy, nawet małe dziecko wie, że najistotniejszą rolę we współczesnym sporcie odgrywają pieniądze, a co za tym idzie sponsorzy. Zapewniają oni zarówno klubom jak i piłkarzom, od skarpetek po samochody. Każda część sportowego ubioru jest oznaczona jakimś symbolem sportowym, czy to łyżwą, czy trzema paskami, czy w końcu logiem sponsora. Stroje niektórych zespołów(chociaż głównie w siatkarskiej Serie A) upstrzone są licznymi obrazkami reprezentującymi markę sponsorów. Najistotniejsze jednak jest pozyskanie silnego sponsora strategicznego i udostępnienie tylko jemu powierzchni reklamowej na koszulkach. Zdarza się także (ale również częściej w siatkarskiej Serie A), że pozyskuje się sponsora tytularnego, którego nazwa występuje przed właściwą nazwą zespołu (tu również przykład z siatkarskich parkietów - Itas Diatec Trentino Volley, czy obecnie Trentino Planetwin365).
źródło: football-marketing.com




Jeżeli chodzi o najlepsze kluby we Włoszech to posiadają one silnych sponsorów, którzy często złączeni są z danym klubem od wielu lat. Pierwszym przykładem będzie AC Milan. Sponsorem technicznym, który wykonuje między innymi stroje dla mediolańskiej ekipy, od 1998 roku jest firma Adidas. Sponsorem głównym natomiast, którego to logo widnieje na koszulkach rossonerich, od 2010 roku są linie lotnicze ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich - Fly Emirates. Posiadają również kontakty z innymi firmami i tak ich złotym sponsorem jest słynny dom mody Dolce & Gabbana, sponsorem telewizyjnym SKY, a głównymi sponsorami instytucjonalnymi: Audi, Emirates, General Logistics Systems, Intesa San Paolo, Nivea For Men

źródło: thefootballnation.co.uk



Drugim przykładem będzie lokalny rywal Milanu,  a więc Inter Mediolan.  Tutaj dla odmiany sponsorem technicznym jest firma Nike, oficjalnym sponsorem, którego logo znajduje się na koszulkach nerazzurrich, jest firma produkująca różnego rodzaju opony samochodowe, a mianowicie Pirelli. Partnerem telewizyjnym podobnie jak w pierwszym przykładzie jest SKY, a partnerami złotymi: Acer, Hera, Korpon, Volvo, TIM. Ciekawym z Polskiej perspektywy jest również pozyskanie najnowszego sponsora przez mediolańczyków, jest nim Krakowska firma z branży okien i drzwi PCV - Oknoplast. Logo tej firmy będzie widoczne zarówno na stadionie San Siro, jak i w ośrodku treningowym Interu


źródło: 9footballshirt.com



Teraz czas na ostatnią drużynę, która nie jest Juventusem. Będzie nią stołeczna Roma. Stroje dla Rzymian szyje Kappa, a od 2007 roku ich głównym sponsorem jest firma telekomunikacyjna Wind. Roma posiadała w swojej historii sponsorów z licznych branż, od producenta makaronu, firmę Barilla, przez producenta samochodów - Mazdę, aż po napoje Pepsi Collection





źródło: fanzone.pl



Po prezentacji sponsorów zespołów, które pragnęłyby konkurować z Juventusem, przychodzi czas na danie główne, czyli na Juventus. Tutaj jak zwykle dokładniejsze przedstawienie sytuacji. Zacznijmy więc od trykotów w których bianco-neri grali do sezonu 1980/81 włącznie. Są to klasyczne koszulki w pionowe pasy białe i czarne. Na lewej piersi znajduje się naszywka z włoskimi barwami narodowymi. Nigdzie nie widnieje herb Juve, ani logo sponsora.



źródło: comparestoreprices.co.uk


W kolejnym sezonie pojawił się pierwszy sponsor główny drużyny, który finansował klub do sezonu 1988/89. Mowa o włoskiej firmie Ariston, która zajmuje się produkcją kotłów gazowych i różnego rodzaju podgrzewaczy. Założona została w 1960 roku. Ponownie na koszulkach nie pojawił się klubowy herb, a zamiast flagi włoskiej, na lewej piersi znajdowały się dwie gwiazdki, oznaczające ponad dwadzieścia zdobytych tytułów Mistrza Włoch. Sponsorem technicznym w tych latach była firma Kappa, produkująca obuwie, odzież, oraz inne artykuły sportowe.

źródło: footballcollection.com.br





W sezonach 1989/90 - 1991/92 wygląd koszulek za bardzo się nie zmienił. Głównym źródłem finansowania klubu był sponsor główny, w tym wypadku firma Upim (Unico Prezzo Italiano Milano) i logo tej firmy widniało na trykotach bianco-nerich. Upim, są to domy towarowe we Włoszech. Swoją działalność rozpoczęły w 1926 roku. W tych sezonach sponsorem technicznym pozostawała niezmiennie Kappa.






źródło: xarchiwum.pl
Umowę z kolejnym sponsorem głównym Juventus podpisał również na trzy lata. W sezonach 1992/93 - 1994/95 była to firma Danone. Jest to francuski koncern spożywczy, zajmujący się głównie produkcją wyrobów mlecznych, takich jak jogurty czy serki homogenizowane. Sponsorem technicznym była niezmiennie Kappa, która do tej pory pozostaje firmą najdłużej szyjącą stroje drużynie "Starej Damy". Sam wygląd koszulki uległ jedynie delikatnemu liftingowi w stosunku do poprzednich


źródło: footiz.com


W sezonach 1995/96 1997/98 Juventus sponsorowany był przez giganta w branży elektronicznej. Firmę Sony, japońskie przedsiębiorstwo, które pionierem jeżeli chodzi o przenośne odtwarzacze muzyczne. Firma wprowadziła na rynek takie produkty jak walkman czy discman. Zajmuje się także produkcją konsoli wideo PlayStation, pamięci przenośnych, czy sprzętu grającego. Kappa pozostawała sponsorem technicznym, a koszulka oprócz nowocześniejszego materiału, pozostawała bez zmian.



źródło: comparestoreprices.co.uk



W ostatnich dwóch sezonach w XX wieku, sponsorami głównymi Juve, były firmy działające w braży telewizyjnej i telekomunikacyjnej: w sezonie 1998/99 - D+Libertà digitale / Tele+ i w sezonie 1999/2000 CanalSatellite/ D+Libertà digitale / Sony. Stroje ponownie szyła Kappa, a z lewej piersi zniknęły dwie gwiazdki symbolizujące ponad 20 zdobytych mistrzostw kraju.





źródło: soccerevolution.com


W sezonach 2001/02 i 2002/03-2003/04 sponsorem głównym ekipy z Turynu była firma Fastweb. Jest to włoska firma oferująca usługi internetowe, połączenia z internetem przez ADSL, telewizję i wideo na żądanie. W pierwszym sezonie na koszulkach wyjazdowych widniało logo sponsora Tu Mobile, a w dwóch kolejnych Tamoil. Natomiast jeżeli chodzi o sponsora technicznego, to w pierwszych dwóch sezonach było to Lotto, a w kolejnym Nike, który szyje stroje dla Juventusu nieprzerwanie właśnie od sezonu 2003/04




źródło: linternaute.com


W sezonach 2002/03 - 2004/05 Tamoil był jedną z dwóch firm, która miała miano sponsora głównego, w pierwszych dwóch sezonach dzielił tą funkcję razem z Fastweb'em, a w kolejnym razem ze Sky Sports. W latach 2005/06 - 2006/07 już samodzielnie Tamoil był sponsorem głównym. Ponownie Nike szyła biało-czarne trykoty. Po raz pierwszy na koszulkach wtedy pojawił się nowy herb Juventusu, który pojawił się na lewej piersi. Wygląd koszulki zmienił się nieznacznie, oprócz nowego herbu pojawił się kołnierzyk. Tamoil jest marką handlową holenderskiego dystrybutora paliw


źródło: soccerlens.com



Po powrocie do Serie A w sezonie 2007/08 Juventus podpisał kontrakt z firmą produkującą sprzęt rolniczy - New Holland. Marka ta jest częścią grupy Fiat. Sponsorem głównym New Holland był przez trzy sezony. Koszulka przeszła lifting, ilość pasów zmniejszyła się z jedenastu do pięciu. W pierwszym sezonie widoczne były akcenty czerwone(znaczek nike, fragmenty kołnierzyka, rękawów, oraz napisy na plecach) w kolejnych dwóch sezonach te fragmenty były w kolorze żółtym. 



źródło: wowjerseys.com





W sezonach 2010/11 i ostatnim sezonie, czyli 2011/2012 sponsorem głównym Juventusu Turyn został BetClic, jest to witryna internetowa zajmująca się zakładami sportowymi. Firma posiada licencję na zakłady sportowe, pokera, oraz innych gier. Wygląd koszulki stał się bardziej nowoczesny, a nad herbem pojawiły się ponownie dwie gwiazdki. Na koszulkach wyjazdowych widniało logo marki Balocco, która zajmuje się produkcją artykułów spożywczych.







Jeżeli chodzi o trykoty na nowy sezon 2012/13, to właściwie jeszcze nic nie wiadomo. Wiemy jednak przede wszystkim to, że sponsorem głównym będzie marka samochodowa Jeep. Początkowo w kuluarach mówiło się, że sponsorem głównym zostanie Quatar Airways, ostatecznie jednak padło na Jeep'a. Wygląd samych koszulek na razie jest tajemnicą, na razie pewne jest to, że koszulki wyjazdowe będą w kolorze czarnym, jedynie na rękawach znajdą się biało-czarne pasy. Jeżeli chodzi o koszulki domowe, początkowo miały znaleźć się trzy gwiazdki, symbolizujące 30 zdobytych mistrzostw, ale jak twierdzi dyrektor komercyjny Juventusu, gwiazdek ma nie być, ale prezydent zaproponował zmianę wyglądu herbu, miałby zawierać liczbę 30 i podpis "na boisku". W ciągu najbliższych kilkunastu dni powinno się wyjaśnić jak ostatecznie będą wyglądały trykoty mistrza Włoch w przyszłym sezonie.

źródło: forum.juventuz.org


poniedziałek, 14 maja 2012

Sezon bez porażki!!!

Juventus Turyn zakończył sezon ligowy z 23 zwycięstwami, 15 remisami i ani jedną porażką! Jest to trzecie takie dokonanie w Serie A, do tej pory bez porażki sezon kończyła Perugia 1978/79, ale nie zdobyłą Scudetto, oraz Milan w sezonie 1991/92 zdobywając mistrzostwo.
źródło:Focus.de
Zakończył się fantastyczny, przełomowy sezon. Juventus grał najładniejszą piłkę we Włoszech, miał oczywiście mecze słabsze, bez polotu, ale wytrwałość i serce do walki wzięły górę. Sezon, który zapamiętam na zawsze, po kilku latach zawirowań wokół klubu, słabych wyników, nieudanych transferów, wreszcie wszystko zaczęło działać jak należy. poczynając od trenera Conte, który mimo młodego wieku był mentorem. Swoim zachowaniem potrafił zmotywować zawodników do ciężkiej pracy. Żył na boisku, instruował tłumaczył, chciał wszczepić DNA zwycięzców w swoich piłkarzy. Pragnął aby wróciło wielkie JUVE, bo temu klubowi poświecił większość swojej piłkarskiej kariery, serce ma biało-czarne, co zawsze z dumą podkreśla. udało mu się to co założył przed sezonem, nie miał w drużynie galaktycznych zawodników, miał zespól, który myślał tak jak on, a wszystkie uwagi potrafił odzwierciedlić na boisku. Nie oczekiwał od swoich podopiecznych indywidualnych popisów, dbał, aby każdy na 120% wykonywał swoją pracę. Bywał krytykowany za swoje decyzje, ale wynikami zamykał usta swoim krytykom. Grande Antonio!
źródło:juventus.com
Nie było by tego sukcesu bez jedności, ale stworzyły ją indywidualności. Począwszy od bramki, gdzie swój najlepszy sezon od lat rozgrywał Gianluigi Buffon. Człowiek z żelaza, który po Mistrzostwach Świata w RPA miał już nie wrócić do normalnej dyspozycji. W tym roku przeżywał drugą młodość, pewny na linii, odważny na przedpolu, finezyjny, prawdziwy boiskowy dyrygent. Z większych wpadek, przydarzyła mu się jedna, w 36 kolejce, ale to bez znaczenia, w innych meczach bronił fantastycznie, wyciągając niekiedy pewne już bramki, kolejny z wielkich, którzy nie opuścili klubu po aferze Calciopoli. Najlepszy bramkarz świata! Do dyspozycji zawsze byli także drugi i trzeci bramkarz - Marco Storari i Alex Manninger, którzy jeśli była taka potrzeba, stawali na wysokości zadania
źródło: blesk.cz
W obronie, na prawej stronie rządził nowy nabytek - Stephan Liechtsteiner. Człowiek ze stalowymi płucami, oddawał całe serce na boisku, to on zdobył pierwszego gola w oficjalnym meczu na nowym stadionie Juventusu. Silny i nieustępliwy w obronie, odważny w rajdach pod bramkę przeciwnika. Stylem biegu niezwykle podobny do legendarnego Nedveda.

Pierwszy z trzech stoperów, najpewniejszy, najspokojniejszy, pilnujący taktyki Andrea Barzagli. Człowiek, który półtora roku temu trafił w zimowym oknie transferowym do Juventusu, tak naprawdę, aby być zmiennikiem. Kosztował kwotę śmieszną w dzisiejszym futbolu - 300 tys. euro, a stał się ostoją obrony Mistrza Włoch, filarem defensywy reprezentacji Azzurrich i najlepszym obrońcą w Serie A.

Obok niego, Juventini z krwi i kości - Giorgio Chiellini. Już wielki zawodnik włoskiej piłki, podpora obrony, bardzo pewny, świetnie grający głową, a do tego sprytny, potrafiący wykorzystać dosłownie najmniejszy błąd rywala. Swoich przeciwników nie odstępuje na krok, czai się za plecami i stara za wszelką cenę odzyskać piłkę. Zawodnik - skarb, który już od dawna jest bezcennym graczem bianco-nerich.

Lewa strona miała kuleć, ostatecznie nie była rewelacyjna, ale na pewno bardzo solidna. Królował tam Paolo De Ceglie, jeden z dwóch wychowanków w pierwszym składzie. Poczynił duże postępy, pod wodzą trenera Conte rozwinął się, zyskał pewność, podobnie jak Lichtsteiner z prawej strony, De Ceglie  bardzo często zapędzał się pod bramkę przeciwnika, groźnie dośrodkowując i stwarzając dogodne sytuacje dla zespołu. Został obdarzony zaufaniem i spłacił dług wdzięczności. Jeżeli nadal będzie się rozwijał, może być jeszcze istotniejszym zawodnikiem dla JUVE.
źródło: bloggers.com
W trakcie zimowego okienka transferowego klub sprowadził człowieka uniwersalnego. Martin Caseres, bo o nim mowa, grał gdzie było trzeba, prawa obrona, stoper, czy lewa strona. W swoim debiucie strzelił dwie bramki Milanowi w Pucharze Włoch. Od razu zaskarbił sobie sympatię tifosich. Waleczny, nieustępliwy, pewny w swoich decyzjach. Jest to jego druga przygoda z Juventusem, poprzednio wypożyczony, ale nie wykupiony z Barcelony. Sprowadzenie tego piłkarza, było świetnym ruchem ze strony zarządu.

W drugiej linii urodzaj, jak za starych dobrych czasów. Najczęściej trener ustawiał tam trzech graczy, choć w niektórych taktykach, grało tam pięciu piłkarzy. Głowna siła drużyny drzemała właśnie w tej formacji
Zacznę chronologicznie, bo każdy z tych zawodników jest równie ważny. Marchisio - drugi obok De Ceglie wychowanek Juventusu. Pokochał klub, a klub pokochał jego. Poczynił ogromne postępy, już stał się zawodnikiem klasy światowej i bezcennym ogniwem w zespole. Pierwsza część sezonu fantastyczna, w rundzie wiosennej odrobinę przygasł, w jego zagraniach nie widać już było takiego polotu i finezji, ale grał solidnie, wystrzelił znów pod koniec sezonu. Zdobył 9 bramek w lidze i 1 w pucharze, co czyni go trzecim strzelcem drużyny. Gracz niezastąpiony, tworzący wielką historię.

Kolejny z wielkiej trójki to Andrea Pirlo - mózg drużyny. Genialne posunięcie zarządu, który tego wspaniałego gracza sprowadził za darmo z AC Milan. Po sezonie na pewno w Mediolanie żałują, że oddali bezcennego zawodnika za... bezcen. Zmienił oblicze drużyny, siał postrach w szeregach przeciwników. Jednym zwodem potrafił zrobić sobie tyle miejsca, żeby wspaniale dośrodkować czy to uderzyć na bramkę. Nigdy nie stracił nic ze swojej świeżości, mimo ponad 30 lat, biega, walczy, pomaga w defensywie, a przede wszystkim świetnie podaje, obsługując kolegów, którzy nie mają innego wyjścia jak zamienić dogranie na bramkę. Prawdziwy mistrz.

Ostatni zawodnik to kolejny świetny zakup na rynku transferowym. Chilijczyk Arturo Vidal, podniósł znacznie jakość drużyny, Kolejny niezwykle waleczny gracz, o stalowych płucach, bardzo dobrze operujący zarówno prawą jak i lewą nogą, co udowodnił zdobywając 7 bramek w sezonie. Sprowadzony za 15 mln euro z niemieckiego Bayeru Leverkusen, początkowo nie przekonywał trenera, ale gdy już dostał pełne 90 minut do rozegrania, pokazał na co go stać, a pierwszej jedenastki bez niego już nikt sobie nie wyobraża.
źródło: tuttosport.com
Na słowa pochwały zasługują także zmiennicy - Giaccherini, Estigarribia, Padoin, Marrone. Zawsze potrafili znaleźć się na boisku, po zmianie, za każdym razem zwiększali poziom jakości drużyny. Szczególnie chciałbym zwrócić na młodego Lucę Marrone, który nie miał dużo szans do pokazania się, ale te które otrzymał w pełni wykorzystał, zdobywając bramkę w ostatnim spotkaniu, czy wspaniale asystując w meczu Pucharu Włoch. Zdecydowanie mogą być z niego ludzie. Im minus na pewno Krasic i Elia, którzy co prawda rzadko pojawiali się nawet w "meczowej osiemnastce", ale kiedy dostawali swoje pięć minut, w żaden sposób nie wykorzystywali, nie ma chyba dla nich przyszłości w Juventusie.

W tym sezonie w ataku nie było typowego egzekutora, zawodnika, który zapewniłby drużynie ponad 20 bramek w sezonie. Ale podobnie jak w innych formacjach, był kolektyw, kiedy jakiś zawodnik miał przestój, zastępował go inny. Najlepszym strzelcem był Matri, który zgromadził 10 bramek, bardzo dobrze rozpoczął sezon, trochę gorzej go niestety kończąc. Lecz swoje akcje wykorzystywał, typowy lis pola karnego, do tego wysoki, dobry przy pojedynkach główkowych. bardzo solidny, ale bez polotu.

Trochę z lewej strony napadu grał Mirko Vucinic, sprowadzony przed sezonem z AS Roma, za 15 mln euro. Początkowo wydawało się, że będą to wyrzucone pieniądze, jednak swoją grą, umiejętnościami i zaangażowaniem Mirko udowodnił, że jest wart tych pieniędzy. Po boisku zawsze poruszający się z gracją, nie bojący się pojedynków jeden na jeden, posiadający atomowe uderzenie, co pokazał chociażby w rewanżowym spotkaniu z Milanem w Pucharze Włoch. Walnie przyczynił się do ostatecznego sukcesu drużyny, zdobywając w całym sezonie 10 goli i zaliczając kilka ważnych asyst.
źródło: daylife,com
Na prawej flance na początku sezonu grał Simone Pepe. Sezon zaczął wyśmienicie, później było odrobinę gorzej, ale zawsze był na gotowy na sygnał trenera. Na boisku zostawiał całe swoje serce, oraz zdrowie. Jeden z najwaleczniejszych zawodników w drużynie, potrafiący się przepchnąć, mocno uderzyć, czy wykonać jakiś spektakularny rajd. Do siatki rywali trafiał 6-krotnie. W drugiej części sezonu częściej grywał w ataku Fabio Quagliarella, który po zeszłorocznej kontuzji cały czas nie może dojść do pełnej dyspozycji. Gra poprawnie, ale wszyscy oczekują od niego błysku, może w przyszłym sezonie? W obecnym strzelił zaledwie 4 bramki, ale widać było, że chce się pokazać i walczyć o każdy metr boiska. Delikatnie mówiąc niewypałem okazał się wypożyczony z Romy w trakcie sezonu Marko Borriello, który zaledwie strzelił 2 bramki. Jednak nie tylko skuteczność kulała, ale przede wszystkim zachowanie na boisku, był bierny, nieefektywny, prawie wszyscy zarzucali trenerowi, że wychodzi właśnie Borriello, a nie... Del Piero. Właśnie, na koniec czas na króla

Maestro, król, geniusz, to tylko niektóre z określeń jakimi można opisać tego piłkarza. To był 19 sezon Del Piero i kiedy tylko pojawiał się na boisku, pokazywał się z jak najlepszej strony. Mimo 38 lat na karku nie zapomniał jak się gra w piłkę, wręcz przeciwnie, dryblował, podawał i strzelał jak za dawnych lat. Szkoda tylko, że trener, a osobiście jego przyjaciel, nie dawał mu więcej szans do gry. Na początku sezonu, jeżeli wchodził to góra na 10 minut. Później grał trochę więcej, ale w pierwszym składzie wychodził tylko w meczach Pucharu Włoch i ostatnim meczu sezonu. Na pożegnanie, bo chyba jest nieuniknione, ale trudno rozstać się z tak wspaniałym człowiekiem i fantastycznym zawodnikiem. Za każdym razem kibice witali go owacjami, skandowali nazwisko. W sezonie trafiał 5-krotnie do bramki rywala, dwa razy w Pucharze Włoch, w tym piękny gol z Romą, a 3-krotnie w lidze, ostatni raz w meczu kończącym sezon. Piękna klamra, zamykająca chyba definitywnie jego przygodę z Juventusem. Wielka szkoda i wielki smutek, żeby chociaż jeszcze tak jeden sezon... GRANDE ALEX!!!
źródło: pl.uefa.com
A tutaj filmik-kompilacja, pokazujący jak wielkim zawodnikiem i istotnym dla JUVE był Alex
9 lat gry
704 występy
289 zdobytych bramek
8 tytułów mistrzowskich
awans z Serie B do Serie A
puchar Włoch 
cztery Superpuchary Włoch
puchar Ligi Mistrzów
Superpuchar Europy
Puchar Interkontynentalny

GRAZIE ALEX!!!

poniedziałek, 7 maja 2012

30 SCUDETTO !!!

Magia, emocje nie do opisania, coś czego nie da się wyrazić słowami. JUVENTUS zdobył MISTRZOSTWO WŁOCH !!! 30 scudetto w kolekcji najbardziej utytułowanego włoskiego zespołu piłkarskiego. Coś fantastycznego!!! FORZA JUVENTUS

źródło: sport.pl

niedziela, 22 kwietnia 2012

Podtrzymać passę

Milan znów bez polotu i w dosyć szczęśliwych okolicznościach remisuje z Bologną, Juventus z szansą na odskoczenie od rywala. FORZA JUVE!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Włochy w żałobie

Miała być to normalna kolejka w Serie A, miałem siąść i podsumować jak grał Juventus, jak poszło innym klubom... miałem. Wydarzyła się jednak tragedia, której nikt nie mógł przewidzieć. W meczu Serie B pomiędzy Pescarą a Livorno, trzech ataków serca dostał zawodnik drużyny przyjezdnej  Piermario Morosini, szybka reakcja medyków i akcja reanimacyjna nic nie pomogły, zmarł przywieziony do Szpitala Świętego Ducha, miał 26 lat. Mecz przerwano, a zawodnicy obu drużyn schodzili z murawy ze łzami w oczach. Natychmiast po tej tragedii została podjęta decyzja o nierozgrywaniu tej kolejki spotkań na wszystkich szczeblach włoskiej piłki.

Niestety nie jest to pierwsza sytuacja kiedy zawodnik traci życie na boisku. Nie tak dawno podczas meczu siatkówki we włoskiej lidze na placu gry zasłabł Vigor Bovolenta, wielokrotny reprezentant Włoch, zawodnika nie udało się uratować. Głośna była także sprawa Fabrice'a Muamby, który po podobnym zdarzeniu, na szczęście wraca do zdrowia. Tak na prawdę dyskusja o tym, że piłkarze są przeciążeni , a także mają w wielu przypadkach trudne do wykrycia wady serca rozpoczęła się w 2007 roku, kiedy to na boisku w Hiszpanii zasłabł Antonio Puerta, a później zmarł w szpitalu.

Riposa in pace Piermario!
żródło: 2x45.com.pl

sobota, 7 kwietnia 2012

Napoli rozbite!

Jakieś dziwne przyzwyczajenie, że o poprzednim spotkaniu piszę parę minut przed następnym, może to się zmieni... może nie. Za kilkanaście minut kolejny z ważnych meczów, tym razem w Palermo. Powtarzam się, ale tym bardziej ważny, że Milan znów stracił punkty, tym razem wszystkie, bo na San Siro przegrał 1:2 z Fiorentiną, a decydująca bramkę strzelił - UWAGA, Uwaga, Uwaga... nie kto inny jak... AMAURI!!!

źródło: http://parlandomodestamente.tumblr.com/

Ale teraz czas na to co zaanonsowałem w tytule, czyli fantastyczne zwycięstwo nad Napoli. Spotkanie odbyło się 1 kwietnia, w Turynie, przy jak zwykle pełnych trybunach Juventus Stadium. Mecz  zapowiadany był jako hit kolejki i rywalizacja dwóch najpiękniej grających klubów w Serie A. Juventus chcąc utrzymać passę bez porażki musiał wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, zwłaszcza, że zespół z Neapolu był ostatnim broniącym honoru włoskiej piłki w Lidze Mistrzów (odpadli po pasjonujących widowiskach z londyńską Chelsea w 1/8 finału). Jednak właśnie po wspomnianym spotkaniu z angielską drużyną coś pękło w zespole Waltera Mazzariego i nie prezentuje już ona tak dobrej dyspozycji jak chociażby w rundzie jesiennej. Ktokolwiek liczył na przełamanie ekipy z Neapolu właśnie w tym spotkaniu, grubo się przeliczył. Juventus od początku spotkania narzucił swój styl gry. Zupełnie nie istniały gwiazdy przyjezdnych, Lavezzi, Cavani i Hamsik niemal snuli się po boisku. Juventus powoli punktował, w każdym elemencie gry posiadał dużą przewagę i tylko rozpaczliwa obrona gości uchroniła ich od straty bramki w pierwszej połowie.

W drugiej odsłonie spotkania worek z bramkami otworzył Bonucci, chociaż jak się później okazało, dogłębne analizy wykazały, że ostatni piłki dotknął Mirko Vucinic i to jemu ostatecznie przyznano inauguracyjnego gola. Na kolejne nie trzeba było długo czekać, Marchisio do Vidala, który ładną przeplatanką zwiódł obrońców i pięknym strzałem pokonał De Sanctisa, było już 2:0. Wynik na 3:0 ustalił Quagliarella, wpisując się na listę strzelców w 83 minucie. Ponownie tylko z ławki wszedł Alessandro Del Piero zmieniając jak zwykle bezproduktywnego Borriello. Il Capitano potrzebował minuty i jednego kontaktu z piłką aby asystować przy bramce Quagliarelli. Miał też kilka innych udanych akcji i przez niecałe 10 minut zaprezentował się o niebo lepiej od wspomnianego Borriello, który grał niemal całe spotkanie, ale to trener ustala wyjściową jedenastkę... Podsumowując, Juventus wyjątkowo gładko poradził sobie z drużyną, która na prawdę ma bardzo ciekawy skład, gra bardzo ładną piłkę i walczy o podium Serie A, ale przeżywa ostatnimi czasy wyraźny kryzys i spadek formy, a Juve gra coraz lepiej i odprawia kolejnego silnego rywala. Jeszcze rzut oka na statystyki, które chyba najlepiej pokazują obraz spotkania.

źródło: juvepoland.com

wtorek, 3 kwietnia 2012

Juventus Arena - perła wśród włoskich stadionów

Zanim pojawi się wpis dotyczący niedzielnego meczu z Napoli, chciałby się zająć tym, bez czego na pewno nie mielibyśmy do czynienia z powrotem wielkiego Juve (a taka rzecz na pewno się dzieje). 
Jest to oddany do użytku przed rozpoczęciem tego sezonu, a dokładniej 8 września 2011 roku, nowy ultranowoczesny stadion Juventus Arena. Powstał on na gruzach poprzedniego obiektu, słynnego Stadio Delle Alpi, który wzniesiono stosunkowo niedawno, bo w 1990 roku, na potrzeby Mistrzostw Świata we Włoszech. 
Stadio Delle Alpi
źródło: www.worldstadia.com
Stadion ten miał okazję „widzieć” wiele sukcesów drużyny bianconerich, ale niestety w ostatnich latach na jego trybunach zasiadało coraz mniej widzów. Średnio liczba kibiców oscylowała w ok. 25 tysięcy osób, co stanowiło nieco ponad 1/3 pojemności obiektu. Dużym minusem Delle Alpi, była duża odległość boiska do fanów (stadion był wyposażony w bieżnię lekkoatletyczną), co skutecznie utrudniało oglądanie i pasjonowanie się spotkaniami. Jednak „stadion alpejski” nie był wyłącznie areną sportową, 13 września 1994 roku, odbył się tam koncert legendarnej grupy Pink Floyd podczas trasy promującej płytę The Division Bell, ostatnie wydawnictwo zespołu. Poniżej fragment koncertu.



Obiekt nie spełnił oczekiwań i już po dekadzie Juventus zaczął starać się o wybudowanie nowego stadionu. W 2003 roku gmina przekazała Delle Alpi klubowi. Początkowe plany zakładały, gruntowne przebudowanie obiektu, jednak z czasem porzucono ten pomysł i postanowiono wybudować zupełnie coś nowego, jednak w tym samym miejscu. Nieuchronne okazało się wyburzenie starego stadionu, co rozpoczęło się we wrześniu 2008 roku, osiem miesięcy po podjęciu decyzji. W lipcu 2009 roku ruszyły właściwe prace, które zakończono w sierpniu 2011 roku. W czasie budowy nowego stadionu, Juventus swoje mecze rozgrywał na Stadio Olipmico, podobnie jak rywal zza miedzy AC Torino.

W rezultacie, powstał ultranowoczesny obiekt, który wygląda dosyć niepozornie, ale górują nad nim potężne pylony w barwach włoskiej flagi, które utrzymują konstrukcję stadionu. Stalowe konstrukcje podtrzymują liny, na których wisi dach. Całość utrzymana jest w barwach białych, szarych i włoskich barwach narodowych. Wzniesienie obiektu kosztowało 122 mln euro, liczba miejsc wynosi 41 254 w tym 3600 miejsc dla VIP-ów i 120 luksusowyh miejsc zlokalizowanych w najlepszych częściach stadionu. Murawa znajduję się 7,5 metra od widowni, dystans pomiędzy murawą, a ostatnim rzędem wynosi 49 metrów. Wokół obiektu znajduje się parking na 4000 samochodów. Ponadto stadion posiada bardzo bogatą infrastrukturę komercyjną, na jego terenie mieszczą się dwie restauracje, sklepy, oraz muzeum poświęcone Juventusowi.
źródło: architectism.com

Inauguracja nowego obiektu odbyła się 8 września 2011 roku spotkaniem towarzyskim Juventusu z najstarszym profesjonalnym klubem na świecie – Notts County, zakończonym remisem 1:1. Notabene, Juventus swoje obecne barwy, czyli biało-czarne pasy, zaczerpnął właśnie od tego klubu. 




Juventus podpisał też umowę z firmą Sportfive, której zlecił m.in. promocję stadionu. W wyniku umowy Sportfive otrzymał prawa do nazwy stadionu, powierzchni handlowej na zewnątrz i miejsc dla VIP-ów.
źródło: architectism.com
Najważniejszą jednak informacją jest fakt, że jest to pierwszy w historii włoskiego futbolu stadion należący w całości do klubu. Wszystkie pozostałe zespoły rozgrywają swoje mecze na stadionach miejskich.
źródło: architectism.com
Mimo iż obiekt nie ma jeszcze roku, już zdobywa prestiżowe nagrody i wyróżnienia. Otrzymał nagrodę za innowacyjność na targach w Barcelonie, a władze UEFA wybrały go na miejsce zorganizowania finału Ligi Europejskiej w sezonie 2013/2014. Natomiast organizacja The Stadium Business Awards nominowała dom Bianconreich w kategorii “Nowy obiekt roku”. Można powiedzieć, że jest to perła wśród włoskich stadionów i powód do dumy wszystkich osób związanych z Juventusem.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Same chęci to za mało


Jeszcze na dobre nie opadły emocje związane z zeszłotygodniowym meczem z Interem, a za parę chwil kolejne arcyważne spotkanie, tym razem z zespołem Napoli. O tym wydarzeniu w przyszłym tygodniu. Teraz zajmę się analizą spotkania z Interem, oraz wcześniejszym z Milanem w Pucharze Włoch. 

Jeżeli chodzi o zeszłotygodniowy hit z Interem, to był to jeden z ciekawszych meczów tego sezonu w Serie A. mimo że obie drużyny dzieliła różnica 15 punktów i 5 pozycji w ligowej tabeli, w pierwszej połowie, pojedynek był niezwykle zacięty, a więcej bramkowych okazji miał niżej sytuowany zespół z Mediolanu. Zarówno w tej części meczu, jak i w całym spotkaniu, świetną formą wykazał się bramkarz gospodarzy Gianluigi Buffon. Jego kilka wspaniałych interwencji uchroniło Juve przed stratą bramki. Dłużny nie pozostawał mu też jego vis-a-vis Julio Cesar, który kilkoma obronami pokazał, że należy do czołówki goalkeeperów na świecie, podobnie jak i Buffon. W drugiej odsłonie, podobnie jak w poprzednich meczach, inicjatywę zaczął przejmować Juventus, atakował zdecydowanej, groźniej i co najważniejsze skuteczniej. W 57 minucie rzut rożny na bramkę zamienił niepilnowany w środku pola karnego Caseres. W 71 minucie egzekucję dokończył 20 minut wcześniej wprowadzony Del Piero, który wykończył doskonałe podanie od Vidala. Juventus spokojnie dowiózł to prowadzenie do końca, ale mógł jeszcze podwyższyć, chociażby z a sprawą Vucinica, który jednak fatalnie zachował się w sytuacji sam na sam z Julio Cesarem. Juve mogło też podwyższyć w kilku innych akcjach, ale w bramce znów fruwał Cesar, nie można również zapominać, że swoje okazje miał Inter i gdyby nie świetna dyspozycja obu bramkarzy, spotkanie mogłoby się zakończyć gradem goli.



Podsumowując, był to zdecydowanie mecz bramkarzy, ale też Juventusu, który pokazał swoją ogromną determinację i wolę walki i coraz większe umiejętnoci, nie ma też zbyt wiele do zarzucenia Interowi, który walczył, ale w tym momencie same chęci( i to nie wszystkich zawodników) na Juventus nie starczą. 

źródło: www.alessandrodelpiero.com

Mecz z Interem był niejako klamrą zamykającą dwa spotkania bianconerich z zespołami mediolańskimi w bardzo krótkim czasie. Poprzedni miał miejsce również na Juventus Stadium (czy jak kto woli Juventus Arenie), tym razem przeciwnikiem był AC Milan, a płaszczyzną półfinał Pucharu Włoch, a konkretniej mecz rewanżowy (w pierwszym na San Siro górą było Juve, które po bramkach Caseresa wygrało 2:1). 

Spotkanie równie zacięte i nas wysokim poziomie jak z drużyną nerazzurrich, a może i o punkt jakościowy wyżej. Głównie ze względu na to, że Milan postawił wysokie warunki i miał dużo więcej z gry. Co prawda wynik otworzył Del Piero, który o dziwo miał okazje wyjść w pierwszej jedenastce (ku uciesze mojej i chyba wszystkich fanów Il Capitano i Juventusu), to im dalej w las tym Milan prezentował się coraz lepiej. Cała drużyna sprawowała się bardzo solidnie. Jeszcze a propos Del Piero, jego postać i jego bramki są również swego rodzaju klamrą tych obu spotkań, z Milanem otworzył wynik, a z Interem ustalił wynik, ale to tak na marginesie.

źródło: www.bleacherreport.com

Wracając do meczu, rosso-neri zostali postawieni pod ścianą i zmuszeni byli odrabiać już coraz większe straty. Na efekty nie trzeba było długo czekać, zaraz po przerwie dokładne podanie ze środka wykorzystał Mesbah, popisując się efektownym "szczupakiem". Było 1:1, gdy wszystkim wydawało się, że mecz zakończy się remisem i tym samym Juve awansuje dalej, indywidualną akcją, a potem potężnym strzałem pod poprzeczkę Maxi Lopez (wprowadzony za słabo spisującego się Ibrahimovica) ustalił wynik rywalizacji na 2:1 dla Milanu. Tym samym Juventus poniósł pierwszą w tym sezonie porażkę (choć niektórzy twierdzą, że co to za porażka, jak do rozstrzygnięcia rywalizacji potrzebna była dogrywka i nadal liczą miesiące bez przegranej Juventusu), a do wyłonienia finalisty Coppa Italia potrzebna była dogrywka. Jeszcze w pierwszej jej połowie przepięknym strzałem nonszalancki Vucinic pokonał Marco Amelię. Kibice zwariowali, cały stadion aż wrzał. Tego wyniku Juventus już  nie dał sobie odebrać i po zwycięstwie w dwumeczu awansował do finału Pucharu Włoch, który zagra 20 maja na Stadio Olimpico w Rzymie z Napoli. Forza JUVE!

 


A teraz czas na spotkanie również z Napoli, tyle że w ramach ligi, spotkanie arcyważne, zwłaszcza że Milan zgubił punkty w Catani i można się zbliżyć do pozycji lidera.

poniedziałek, 26 marca 2012

Wywiad

Dzisiaj wywiad z człowiekiem z pasją, Rozmowa z pracownikiem instytutu wychowania fizycznego Uniwersytetu Opolskiego, starszym wykładowcą magistrem Lechem Bogdańskim.


K.R: Jak zaczęła się pana sportowa pasja?
L.B: Miałem chyba z 5 lat, po prostu w rodzinie byłem wychowany pod tym względem. Rodzice byli sympatykami sportu, to były jeszcze lata pięćdziesiąte, można powiedzieć od małego zostałem tym zaszczepiony.

K.R: Jaką dyscyplinę sportu darzy pan największą sympatią i dlaczego?
L.B: Nie mam właściwie ulubionej dyscypliny, lubię wszystko. Osobiście uprawiałem lekkoatletykę, grałem w siatkówkę, właściwie w szkole to grałem w każdej drużynie. Dlatego też poszedłem na AWF, bo interesowały mnie wszystkie dziedziny sportu, łącznie z nartami.

K.R: Czyli stąd też pomysł pójścia na AWF, zostanie nauczycielem?
L.B: To jest normalne, miałem do wyboru jakieś studia zawodowe, albo też z zawodowych, ale już ukierunkowanych konkretnie, ewentualnie na inżynierię, ale pasja przeważyła i robię to co lubię.

K.R: Jak wygląda podejście studentów do zajęć z wf-u, widać zaangażowanie?
L.B: Powiem tak, na przestrzeni lat to obserwuję, bo ja tu 40 lat pracuję. Studenci zawsze się garnęli do sportu, do tych zajęć z wychowania fizycznego, ale jedno jest pewne, ponieważ my  jesteśmy na Uniwersytecie, a wcześniej na WSP, nie można nikogo do niczego zmuszać. To ma być traktowane jako zachęta do uprawiania sportu, do każdej formy ruchu i to jest najistotniejsze. Jak uczył mnie poprzedni mój szef, jak tu przyszedłem do pracy jako młody człowiek, że najważniejsze jest ludzi przyciągnąć na salę, a nie wypłoszyć. Gdyby to był AWF, kierunek zawodowy, to trzeba by było zupełnie inaczej ich traktować. Tutaj wf ma być odskocznią od wszystkiego.

K.R: A jak wygląda infrastruktura sportowa na naszej uczelni?
L.B: Przez tyle lat myśmy tyle razy prosili o wybudowanie jakiegoś jeszcze obiektu sportowego, bo na tej starej sali poniemieckiej, cały czas, cała uczelnia się mieści, jak miała studentów dwa tysiące wszystkich i jak teraz ma na pierwszym roku dwa tysiące, to mamy jedną salę. W prawdzie nowy rektor obiecał wybudowanie nowego kompleksu sportowego, ale znając potrzeby uczelni, zawsze będzie coś ważniejszego. SCK był wam potrzebny, owszem był potrzebny, ale tutaj było piękne miejsce na pełno wymiarową halę. SCK można było w samym środku miasteczka akademickiego postawić, zamiast boiska, które notabene jest fajne, ale ten teren został wydzierżawiony miastu, jak w środku campusu, wydzierżawić teren  miastu. Sport zawsze jest traktowany jak coś co tylko nam przeszkadza.
K.R: Jeżeli chodzi o organizację zajęć, to bardzo dobrym rozwiązaniem jest rozdzielenie dyscyplin i zapisując się, można albo rozwijać się w danej dyscyplinie, albo poznać jakąś nową.
L.B: Dokładnie tak. Kiedyś było tak, że jechało się grupami i wszystko robiliśmy tak jak w szkole podstawowej i średniej. Mój były szef, nauczył mnie, że nie powinno tak być, jesteś na wyższej uczelni, oni już przerabiali te podstawy, a jak nie przerobili, to u ciebie też nie przerobią, bo będą ci uciekali i zastawiali się zwolnieniami. Daj im swobodę w tej grze, w tym wyborze, niech oni czują, że są potrzebni, bo on nie przyszedł wf-u studiować, żebyśmy ćwiczyli do upadłego.

K.R: Czy widać różnicę między młodzieżą obecnie, a tą kiedyś?
L.B: Ja patrzyłem tak na przestrzenie lat i powiem, że młodzież właściwie się nie zmieniła, może jest większa różnica w specjalizacji, bo teraz się trafiają jednostki, które naprawdę dużo już potrafią, bo jak gdyby wcześniej zaczynają sport ukierunkowany, niż kiedyś to było, ale różnicy za dużej nie ma. Młodzież wcale nie jest gorsza, jest taka sama, jak ktoś mówi, że jest gorsza, to się z nim nie zgadzam absolutnie, jak mówią, że jest lepsza, też się nie zgadzam. Młodzież jak młodzież, ale trzeba pamiętać, że teraz ma dużo więcej możliwości.

K.R: Bardzo dziękuję za rozmowę.

Źródła zdjęć: radiosygnaly.pl, kampus.uni.opole.pl

Bankruci z Serie A

W dzisiejszej piłce nożnej, coraz istotniejszą rolę odgrywają pieniądze, a ich brak może okazać się tragiczny dla klubu. Ostatnimi czasy poważne problemy finansowe przeżywa jedna z dwóch szkockich potęg, a mianowicie Glasgow Rangers. Przydzielono im kuratora, karnie zabrano punkty, klub tonie w coraz większych długach i chyli się ku upadkowi. Sytuacja uderzająca, bo to w końcu topowy szkocki klub, który również dzielnie radził sobie w europejskich pucharach.
Nie jest to sprawa odosobniona, historie takie działy się również na półwyspie apenińskim. Jeden z pierwszych tak spektakularnych upadków dotknął drużynę Fiorentiny. Zespół z Florencji, który pod koniec XX wieku walczył jak równy z równym z włoskimi potęgami piłkarskimi, całkiem nieźle radził sobie również w Lidze Mistrzów, okazało się, że miał ogromne długi. W 2001 r. wynosiły one bagatela 50 mln dolarów. Z powodu tych problemów na koniec sezonu 2001/2002 została zdegradowana o klasę rozgrywkową niżej. W Serie B też nie zagrała, gdyż z powodów finansowych nie otrzymała licencji. Wtedy to klub przestał istnieć. Obecna Fiorentina, którą większość kibiców kojarzy z tego, że występuje w niej polski bramkarz Artur Boruc, została założona w 2002 roku. Początkowo jako Florentina Viola, zaczęła swoją przygodę od czwartej klasy rozgrywkowej – Serie C2, a następnie grając w Serie B, przyjęła nazwę Fiorentina.

Drugą historią wartą przytoczenia, jest sprawa Napoli, które w tym sezonie dzielnie walczyło w Lidze Mistrzów, gdzie po kapitalnym dwumeczu odpadło z Chelseą. Ale może od początku. Napoli w swojej historii zdobyło dwukrotnie tytuł mistrza Włoch, oba całkiem niedawno, w 1987 i 1991 roku. W obecnym sezonie zajmuje 4 miejsce w lidze i jak już wspominałem godnie reprezentowało Serie A w Europie. Zbankrutowali również całkiem niedawno, bo w 2004 r., kiedy to ich dług wynosił 70 mln euro. Podobnie jak w poprzednim przypadku, powołano nowy klub, który nazywał się Napoli Soccer. Rozgrywki zaczął od Serie C (trzecia klasa rozgrywkowa), a jego właścicielem został znany producent filmowy Aurelio De Laurentiis. Po awansie do Serie B w 2006 r. zmienili nazwę na taką samą jak poprzedni klub z Neapolu - Società Sportiva Calcio Napoli, czyli po prostu SSC Napoli. W roku 2007 awansowali do Serie A, gdzie radzą sobie wyśmienicie i są jednym z czołowych włoskich klubów piłkarskich.


Źródła zdjęć: fiorentina.theoffside.com, igol.pl

niedziela, 11 marca 2012

Teatr jednego aktora



Tytuł mógłby wskazywać, że tym oto bohaterem był 
któryś z gwiazdorów jednej z drużyn. Nic bardziej mylnego. Nie był to bynajmniej Nocerino, czy Muntari, którzy zdobyli bramki (chociaż ten drugi wykazał się też umiejętnościami wykorzystywanymi w sportach walki). Owym bohaterem nie był również „joker” gości, czyli Matri, który zdobył dwie bramki dla swojego zespołu. Po tym wstępie mogłoby się wydawać, że mecz skończył się remisem 2:2, było natomiast...1:1. Właśnie w tym momencie pojawia się nam gwiazda wieczoru, a mianowicie jegomość w żółtym trykocie o nazwisku Tagliavento, który jest podobno sędzią. Tytuł może dosyć przewrotny, bo tak po prawdzie sędzia ów miał godnych pomocników w postaci panów z chorągiewkami, stojących za liniami bocznymi. Wspaniała ekipa, można by powiedzieć, trzech muszkieterów. Cała zabawa zaczęła się kiedy to dobijaną piłkę przez Muntariego, już z bramki wyjmował Buffon. Piłka która co najmniej dwukrotnie swoim obwodem przekroczyła linię bramkową nie wzbudziła podejrzeń świetnie ustawionego asystenta sędziego, który najwidoczniej wypatrywał na trybunach jakichś ładnych włoszek, zamiast zająć się robotą. Następnie przysłowiową pałeczkę przejął wspomniany już Paolo – sędzia główny. Przeoczył bowiem mnóstwo spornych sytuacji, w których powinien użyć gwizdka, a nawet w niektórych przypadkach sięgnąć do kieszeni po kartonik. Gdyby przypatrzeć się skrupulatniej, oba zespoły nie dograłyby meczu w pełnym zestawieniu. Poprawnie zinterpretowany faul Vidala, po którym został wyrzucony z boiska, wcale nie usprawiedliwia rażących błędów arbitra. Za nadmierne emanowanie swoimi umiejętnościami, zwykle używanymi w sportach walki, albo raczej na chuligańskich ustawkach, z boiska powinien wylecieć wspomniany już Muntari.
 
Po kilku takich akcjach sędzia znów oddał pałeczkę panu z chorągiewką (temu samemu, który nie zauważył bramki dla Milanu). Tym razem ów człowiek, odznaczył się ogromną nadgorliwością i zobaczył spalony... którego nie było. Tym oto sposobem, w rażących błędach sędziego było 1:1. Takie błędne decyzje można by mnożyć i jeszcze bardziej obnażać pana Tagliavento, który zdecydowanie nie udźwignął wagi spotkania, ale skupmy się na czysto piłkarskich wyczynach, których też nie brakowało. W tych ostatnich z ręką na sercu trzeba przyznać, że przez większość spotkania prym wiedli gospodarze. Do 60 minuty stroną przeważającą był AC Milan. Zabili Juventus ich własną bronią, świetny pressing, wymiana pozycji, szybkie podania i niepewność w szeregach Juve, spowodowało taki, a nie inny obraz gry. Szturmowe ataki rossoneri zamienili na bramkę po strzale Nocerino, po którym piłka odbiła się od... Boucciego i wpadła obok zdezorientowanego Buffona. Całą akcję rozpoczął nie kto inny jak Bonucci, nieporadnie wybijając prostą piłkę bezpośrednio pod nogi przeciwnika. To nie pierwszy jego błąd skutkujący bramką i pewnie nie ostatni, dlatego dziwi jego ciągła obecność w pierwszym składzie. Klasą sam dla siebie był budzący się z zimowego snu Robinho. Brazylijczyk mijał bianconerich jak tyczki, a do spółki z Emanuelsonem i Nocerino robili potężną różnicę. Świetnie spisali się pod nieobecność liderów linii ataku, czyli Boatenga i Ibrahimovica. Juve nie mogło rozwinąć skrzydeł. Jednym z niewielu jasnych punktów był Vidal, który ostatecznie popsuł swoją ocenę bezmyślnym i chamskim faulem i czerwoną kartką pod koniec spotkania. Na przyzwoitym poziomie zagrał także Pirlo. Reszta słabo, a najgorzej linia ataku z Borriello na czele, który tylko i wyłącznie poprawiał swoją fryzurę. Poniżej oczekiwań także Lichtsteiner, który zwykle był motorem napędowym drużyny. Przez około godzinę, obraz gry właśnie tak wyglądał, ale im później, kiedy zmęczenie dawało o sobie znać coraz bardziej, szala zaczęła delikatnie przesuwać się na stronę Juventusu. Po raz kolejny potwierdziło się, że bianconeri mają stalowe płuca. Gra przeniosła się na połowę Milanu. Coraz śmielsze ataki Juve początkowo nie dawały spodziewanego efektu. Determinacja jednak popłaciła i najpierw nieuznaną(po raz kolejny powtarzam, że niesłusznie) bramkę strzelił Matri, by następnie już bez wątpliwości pięknym półwolejem wpakować piłkę do siatki. Skończyło się 1:1, na pewno niedosyt pozostał w obu ekipach. Mecz mógł być naprawdę pięknym widowiskiem, ale został zepsuty przez sędziów, dobrze chociaż, że oszukali obie ekipy po równo. Wynik pokazuje, że sprawa mistrzowskiego tytułu nie została jeszcze rozstrzygnięta i ciekawa w tym roku Serie A, stanie się jeszcze ciekawsza. Dzięki temu remisowi, Juventus nadal zostaje niepokonaną drużyną w tym sezonie, oby tak dalej!( Ale zwycięstwa by się bardziej przydały)

P.S. Do „ekspertów”, którzy twierdzą, że po 0:2 Juve by się nie podniosło, polecam gorąco mecz z Napoli, sprzed kilku kolejek, kiedy to Juventus od 0:2, przez 1:3, doprowadził do remisu 3:3. Sędziowie teraz ukradli wszystkim po równo, a wynik remisowy można uznać za sprawiedliwy.