niedziela, 22 kwietnia 2012

Podtrzymać passę

Milan znów bez polotu i w dosyć szczęśliwych okolicznościach remisuje z Bologną, Juventus z szansą na odskoczenie od rywala. FORZA JUVE!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Włochy w żałobie

Miała być to normalna kolejka w Serie A, miałem siąść i podsumować jak grał Juventus, jak poszło innym klubom... miałem. Wydarzyła się jednak tragedia, której nikt nie mógł przewidzieć. W meczu Serie B pomiędzy Pescarą a Livorno, trzech ataków serca dostał zawodnik drużyny przyjezdnej  Piermario Morosini, szybka reakcja medyków i akcja reanimacyjna nic nie pomogły, zmarł przywieziony do Szpitala Świętego Ducha, miał 26 lat. Mecz przerwano, a zawodnicy obu drużyn schodzili z murawy ze łzami w oczach. Natychmiast po tej tragedii została podjęta decyzja o nierozgrywaniu tej kolejki spotkań na wszystkich szczeblach włoskiej piłki.

Niestety nie jest to pierwsza sytuacja kiedy zawodnik traci życie na boisku. Nie tak dawno podczas meczu siatkówki we włoskiej lidze na placu gry zasłabł Vigor Bovolenta, wielokrotny reprezentant Włoch, zawodnika nie udało się uratować. Głośna była także sprawa Fabrice'a Muamby, który po podobnym zdarzeniu, na szczęście wraca do zdrowia. Tak na prawdę dyskusja o tym, że piłkarze są przeciążeni , a także mają w wielu przypadkach trudne do wykrycia wady serca rozpoczęła się w 2007 roku, kiedy to na boisku w Hiszpanii zasłabł Antonio Puerta, a później zmarł w szpitalu.

Riposa in pace Piermario!
żródło: 2x45.com.pl

sobota, 7 kwietnia 2012

Napoli rozbite!

Jakieś dziwne przyzwyczajenie, że o poprzednim spotkaniu piszę parę minut przed następnym, może to się zmieni... może nie. Za kilkanaście minut kolejny z ważnych meczów, tym razem w Palermo. Powtarzam się, ale tym bardziej ważny, że Milan znów stracił punkty, tym razem wszystkie, bo na San Siro przegrał 1:2 z Fiorentiną, a decydująca bramkę strzelił - UWAGA, Uwaga, Uwaga... nie kto inny jak... AMAURI!!!

źródło: http://parlandomodestamente.tumblr.com/

Ale teraz czas na to co zaanonsowałem w tytule, czyli fantastyczne zwycięstwo nad Napoli. Spotkanie odbyło się 1 kwietnia, w Turynie, przy jak zwykle pełnych trybunach Juventus Stadium. Mecz  zapowiadany był jako hit kolejki i rywalizacja dwóch najpiękniej grających klubów w Serie A. Juventus chcąc utrzymać passę bez porażki musiał wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, zwłaszcza, że zespół z Neapolu był ostatnim broniącym honoru włoskiej piłki w Lidze Mistrzów (odpadli po pasjonujących widowiskach z londyńską Chelsea w 1/8 finału). Jednak właśnie po wspomnianym spotkaniu z angielską drużyną coś pękło w zespole Waltera Mazzariego i nie prezentuje już ona tak dobrej dyspozycji jak chociażby w rundzie jesiennej. Ktokolwiek liczył na przełamanie ekipy z Neapolu właśnie w tym spotkaniu, grubo się przeliczył. Juventus od początku spotkania narzucił swój styl gry. Zupełnie nie istniały gwiazdy przyjezdnych, Lavezzi, Cavani i Hamsik niemal snuli się po boisku. Juventus powoli punktował, w każdym elemencie gry posiadał dużą przewagę i tylko rozpaczliwa obrona gości uchroniła ich od straty bramki w pierwszej połowie.

W drugiej odsłonie spotkania worek z bramkami otworzył Bonucci, chociaż jak się później okazało, dogłębne analizy wykazały, że ostatni piłki dotknął Mirko Vucinic i to jemu ostatecznie przyznano inauguracyjnego gola. Na kolejne nie trzeba było długo czekać, Marchisio do Vidala, który ładną przeplatanką zwiódł obrońców i pięknym strzałem pokonał De Sanctisa, było już 2:0. Wynik na 3:0 ustalił Quagliarella, wpisując się na listę strzelców w 83 minucie. Ponownie tylko z ławki wszedł Alessandro Del Piero zmieniając jak zwykle bezproduktywnego Borriello. Il Capitano potrzebował minuty i jednego kontaktu z piłką aby asystować przy bramce Quagliarelli. Miał też kilka innych udanych akcji i przez niecałe 10 minut zaprezentował się o niebo lepiej od wspomnianego Borriello, który grał niemal całe spotkanie, ale to trener ustala wyjściową jedenastkę... Podsumowując, Juventus wyjątkowo gładko poradził sobie z drużyną, która na prawdę ma bardzo ciekawy skład, gra bardzo ładną piłkę i walczy o podium Serie A, ale przeżywa ostatnimi czasy wyraźny kryzys i spadek formy, a Juve gra coraz lepiej i odprawia kolejnego silnego rywala. Jeszcze rzut oka na statystyki, które chyba najlepiej pokazują obraz spotkania.

źródło: juvepoland.com

wtorek, 3 kwietnia 2012

Juventus Arena - perła wśród włoskich stadionów

Zanim pojawi się wpis dotyczący niedzielnego meczu z Napoli, chciałby się zająć tym, bez czego na pewno nie mielibyśmy do czynienia z powrotem wielkiego Juve (a taka rzecz na pewno się dzieje). 
Jest to oddany do użytku przed rozpoczęciem tego sezonu, a dokładniej 8 września 2011 roku, nowy ultranowoczesny stadion Juventus Arena. Powstał on na gruzach poprzedniego obiektu, słynnego Stadio Delle Alpi, który wzniesiono stosunkowo niedawno, bo w 1990 roku, na potrzeby Mistrzostw Świata we Włoszech. 
Stadio Delle Alpi
źródło: www.worldstadia.com
Stadion ten miał okazję „widzieć” wiele sukcesów drużyny bianconerich, ale niestety w ostatnich latach na jego trybunach zasiadało coraz mniej widzów. Średnio liczba kibiców oscylowała w ok. 25 tysięcy osób, co stanowiło nieco ponad 1/3 pojemności obiektu. Dużym minusem Delle Alpi, była duża odległość boiska do fanów (stadion był wyposażony w bieżnię lekkoatletyczną), co skutecznie utrudniało oglądanie i pasjonowanie się spotkaniami. Jednak „stadion alpejski” nie był wyłącznie areną sportową, 13 września 1994 roku, odbył się tam koncert legendarnej grupy Pink Floyd podczas trasy promującej płytę The Division Bell, ostatnie wydawnictwo zespołu. Poniżej fragment koncertu.



Obiekt nie spełnił oczekiwań i już po dekadzie Juventus zaczął starać się o wybudowanie nowego stadionu. W 2003 roku gmina przekazała Delle Alpi klubowi. Początkowe plany zakładały, gruntowne przebudowanie obiektu, jednak z czasem porzucono ten pomysł i postanowiono wybudować zupełnie coś nowego, jednak w tym samym miejscu. Nieuchronne okazało się wyburzenie starego stadionu, co rozpoczęło się we wrześniu 2008 roku, osiem miesięcy po podjęciu decyzji. W lipcu 2009 roku ruszyły właściwe prace, które zakończono w sierpniu 2011 roku. W czasie budowy nowego stadionu, Juventus swoje mecze rozgrywał na Stadio Olipmico, podobnie jak rywal zza miedzy AC Torino.

W rezultacie, powstał ultranowoczesny obiekt, który wygląda dosyć niepozornie, ale górują nad nim potężne pylony w barwach włoskiej flagi, które utrzymują konstrukcję stadionu. Stalowe konstrukcje podtrzymują liny, na których wisi dach. Całość utrzymana jest w barwach białych, szarych i włoskich barwach narodowych. Wzniesienie obiektu kosztowało 122 mln euro, liczba miejsc wynosi 41 254 w tym 3600 miejsc dla VIP-ów i 120 luksusowyh miejsc zlokalizowanych w najlepszych częściach stadionu. Murawa znajduję się 7,5 metra od widowni, dystans pomiędzy murawą, a ostatnim rzędem wynosi 49 metrów. Wokół obiektu znajduje się parking na 4000 samochodów. Ponadto stadion posiada bardzo bogatą infrastrukturę komercyjną, na jego terenie mieszczą się dwie restauracje, sklepy, oraz muzeum poświęcone Juventusowi.
źródło: architectism.com

Inauguracja nowego obiektu odbyła się 8 września 2011 roku spotkaniem towarzyskim Juventusu z najstarszym profesjonalnym klubem na świecie – Notts County, zakończonym remisem 1:1. Notabene, Juventus swoje obecne barwy, czyli biało-czarne pasy, zaczerpnął właśnie od tego klubu. 




Juventus podpisał też umowę z firmą Sportfive, której zlecił m.in. promocję stadionu. W wyniku umowy Sportfive otrzymał prawa do nazwy stadionu, powierzchni handlowej na zewnątrz i miejsc dla VIP-ów.
źródło: architectism.com
Najważniejszą jednak informacją jest fakt, że jest to pierwszy w historii włoskiego futbolu stadion należący w całości do klubu. Wszystkie pozostałe zespoły rozgrywają swoje mecze na stadionach miejskich.
źródło: architectism.com
Mimo iż obiekt nie ma jeszcze roku, już zdobywa prestiżowe nagrody i wyróżnienia. Otrzymał nagrodę za innowacyjność na targach w Barcelonie, a władze UEFA wybrały go na miejsce zorganizowania finału Ligi Europejskiej w sezonie 2013/2014. Natomiast organizacja The Stadium Business Awards nominowała dom Bianconreich w kategorii “Nowy obiekt roku”. Można powiedzieć, że jest to perła wśród włoskich stadionów i powód do dumy wszystkich osób związanych z Juventusem.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Same chęci to za mało


Jeszcze na dobre nie opadły emocje związane z zeszłotygodniowym meczem z Interem, a za parę chwil kolejne arcyważne spotkanie, tym razem z zespołem Napoli. O tym wydarzeniu w przyszłym tygodniu. Teraz zajmę się analizą spotkania z Interem, oraz wcześniejszym z Milanem w Pucharze Włoch. 

Jeżeli chodzi o zeszłotygodniowy hit z Interem, to był to jeden z ciekawszych meczów tego sezonu w Serie A. mimo że obie drużyny dzieliła różnica 15 punktów i 5 pozycji w ligowej tabeli, w pierwszej połowie, pojedynek był niezwykle zacięty, a więcej bramkowych okazji miał niżej sytuowany zespół z Mediolanu. Zarówno w tej części meczu, jak i w całym spotkaniu, świetną formą wykazał się bramkarz gospodarzy Gianluigi Buffon. Jego kilka wspaniałych interwencji uchroniło Juve przed stratą bramki. Dłużny nie pozostawał mu też jego vis-a-vis Julio Cesar, który kilkoma obronami pokazał, że należy do czołówki goalkeeperów na świecie, podobnie jak i Buffon. W drugiej odsłonie, podobnie jak w poprzednich meczach, inicjatywę zaczął przejmować Juventus, atakował zdecydowanej, groźniej i co najważniejsze skuteczniej. W 57 minucie rzut rożny na bramkę zamienił niepilnowany w środku pola karnego Caseres. W 71 minucie egzekucję dokończył 20 minut wcześniej wprowadzony Del Piero, który wykończył doskonałe podanie od Vidala. Juventus spokojnie dowiózł to prowadzenie do końca, ale mógł jeszcze podwyższyć, chociażby z a sprawą Vucinica, który jednak fatalnie zachował się w sytuacji sam na sam z Julio Cesarem. Juve mogło też podwyższyć w kilku innych akcjach, ale w bramce znów fruwał Cesar, nie można również zapominać, że swoje okazje miał Inter i gdyby nie świetna dyspozycja obu bramkarzy, spotkanie mogłoby się zakończyć gradem goli.



Podsumowując, był to zdecydowanie mecz bramkarzy, ale też Juventusu, który pokazał swoją ogromną determinację i wolę walki i coraz większe umiejętnoci, nie ma też zbyt wiele do zarzucenia Interowi, który walczył, ale w tym momencie same chęci( i to nie wszystkich zawodników) na Juventus nie starczą. 

źródło: www.alessandrodelpiero.com

Mecz z Interem był niejako klamrą zamykającą dwa spotkania bianconerich z zespołami mediolańskimi w bardzo krótkim czasie. Poprzedni miał miejsce również na Juventus Stadium (czy jak kto woli Juventus Arenie), tym razem przeciwnikiem był AC Milan, a płaszczyzną półfinał Pucharu Włoch, a konkretniej mecz rewanżowy (w pierwszym na San Siro górą było Juve, które po bramkach Caseresa wygrało 2:1). 

Spotkanie równie zacięte i nas wysokim poziomie jak z drużyną nerazzurrich, a może i o punkt jakościowy wyżej. Głównie ze względu na to, że Milan postawił wysokie warunki i miał dużo więcej z gry. Co prawda wynik otworzył Del Piero, który o dziwo miał okazje wyjść w pierwszej jedenastce (ku uciesze mojej i chyba wszystkich fanów Il Capitano i Juventusu), to im dalej w las tym Milan prezentował się coraz lepiej. Cała drużyna sprawowała się bardzo solidnie. Jeszcze a propos Del Piero, jego postać i jego bramki są również swego rodzaju klamrą tych obu spotkań, z Milanem otworzył wynik, a z Interem ustalił wynik, ale to tak na marginesie.

źródło: www.bleacherreport.com

Wracając do meczu, rosso-neri zostali postawieni pod ścianą i zmuszeni byli odrabiać już coraz większe straty. Na efekty nie trzeba było długo czekać, zaraz po przerwie dokładne podanie ze środka wykorzystał Mesbah, popisując się efektownym "szczupakiem". Było 1:1, gdy wszystkim wydawało się, że mecz zakończy się remisem i tym samym Juve awansuje dalej, indywidualną akcją, a potem potężnym strzałem pod poprzeczkę Maxi Lopez (wprowadzony za słabo spisującego się Ibrahimovica) ustalił wynik rywalizacji na 2:1 dla Milanu. Tym samym Juventus poniósł pierwszą w tym sezonie porażkę (choć niektórzy twierdzą, że co to za porażka, jak do rozstrzygnięcia rywalizacji potrzebna była dogrywka i nadal liczą miesiące bez przegranej Juventusu), a do wyłonienia finalisty Coppa Italia potrzebna była dogrywka. Jeszcze w pierwszej jej połowie przepięknym strzałem nonszalancki Vucinic pokonał Marco Amelię. Kibice zwariowali, cały stadion aż wrzał. Tego wyniku Juventus już  nie dał sobie odebrać i po zwycięstwie w dwumeczu awansował do finału Pucharu Włoch, który zagra 20 maja na Stadio Olimpico w Rzymie z Napoli. Forza JUVE!

 


A teraz czas na spotkanie również z Napoli, tyle że w ramach ligi, spotkanie arcyważne, zwłaszcza że Milan zgubił punkty w Catani i można się zbliżyć do pozycji lidera.