K.R: Jak zaczęła się pana sportowa pasja?
L.B: Miałem chyba z 5 lat, po prostu w rodzinie byłem wychowany
pod tym względem. Rodzice byli sympatykami sportu, to były jeszcze lata
pięćdziesiąte, można powiedzieć od małego zostałem tym zaszczepiony.
K.R: Jaką dyscyplinę sportu darzy pan największą sympatią i
dlaczego?
L.B: Nie mam właściwie ulubionej dyscypliny, lubię wszystko.
Osobiście uprawiałem lekkoatletykę, grałem w siatkówkę, właściwie w szkole to
grałem w każdej drużynie. Dlatego też poszedłem na AWF, bo interesowały mnie
wszystkie dziedziny sportu, łącznie z nartami.
K.R: Czyli stąd też pomysł pójścia na AWF, zostanie
nauczycielem?
L.B: To jest normalne, miałem do wyboru jakieś studia zawodowe,
albo też z zawodowych, ale już ukierunkowanych konkretnie, ewentualnie na
inżynierię, ale pasja przeważyła i robię to co lubię.
K.R: Jak wygląda podejście studentów do zajęć z wf-u, widać
zaangażowanie?
L.B: Powiem tak, na przestrzeni lat to obserwuję, bo ja tu 40
lat pracuję. Studenci zawsze się garnęli do sportu, do tych zajęć z wychowania
fizycznego, ale jedno jest pewne, ponieważ my
jesteśmy na Uniwersytecie, a wcześniej na WSP, nie można nikogo do
niczego zmuszać. To ma być traktowane jako zachęta do uprawiania sportu, do
każdej formy ruchu i to jest najistotniejsze. Jak uczył mnie poprzedni mój
szef, jak tu przyszedłem do pracy jako młody człowiek, że najważniejsze jest
ludzi przyciągnąć na salę, a nie wypłoszyć. Gdyby to był AWF, kierunek
zawodowy, to trzeba by było zupełnie inaczej ich traktować. Tutaj wf ma być
odskocznią od wszystkiego.
K.R: A jak wygląda infrastruktura sportowa na naszej uczelni?
L.B: Przez tyle lat myśmy tyle razy prosili o wybudowanie
jakiegoś jeszcze obiektu sportowego, bo na tej starej sali poniemieckiej, cały
czas, cała uczelnia się mieści, jak miała studentów dwa tysiące wszystkich i
jak teraz ma na pierwszym roku dwa tysiące, to mamy jedną salę. W prawdzie nowy
rektor obiecał wybudowanie nowego kompleksu sportowego, ale znając potrzeby
uczelni, zawsze będzie coś ważniejszego. SCK był wam potrzebny, owszem był
potrzebny, ale tutaj było piękne miejsce na pełno wymiarową halę. SCK można
było w samym środku miasteczka akademickiego postawić, zamiast boiska, które
notabene jest fajne, ale ten teren został wydzierżawiony miastu, jak w środku
campusu, wydzierżawić teren miastu. Sport zawsze jest traktowany jak coś co
tylko nam przeszkadza.
K.R: Jeżeli chodzi o organizację zajęć, to bardzo dobrym
rozwiązaniem jest rozdzielenie dyscyplin i zapisując się, można albo rozwijać
się w danej dyscyplinie, albo poznać jakąś nową.
L.B: Dokładnie tak. Kiedyś było tak, że jechało się grupami i
wszystko robiliśmy tak jak w szkole podstawowej i średniej. Mój były szef,
nauczył mnie, że nie powinno tak być, jesteś na wyższej uczelni, oni już
przerabiali te podstawy, a jak nie przerobili, to u ciebie też nie przerobią,
bo będą ci uciekali i zastawiali się zwolnieniami. Daj im swobodę w tej grze, w
tym wyborze, niech oni czują, że są potrzebni, bo on nie przyszedł wf-u
studiować, żebyśmy ćwiczyli do upadłego.
K.R: Czy widać różnicę między młodzieżą obecnie, a tą kiedyś?
L.B: Ja patrzyłem tak na przestrzenie lat i powiem, że młodzież
właściwie się nie zmieniła, może jest większa różnica w specjalizacji, bo teraz
się trafiają jednostki, które naprawdę dużo już potrafią, bo jak gdyby
wcześniej zaczynają sport ukierunkowany, niż kiedyś to było, ale różnicy za
dużej nie ma. Młodzież wcale nie jest gorsza, jest taka sama, jak ktoś mówi, że
jest gorsza, to się z nim nie zgadzam absolutnie, jak mówią, że jest lepsza,
też się nie zgadzam. Młodzież jak młodzież, ale trzeba pamiętać, że teraz ma
dużo więcej możliwości.
K.R: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Źródła zdjęć: radiosygnaly.pl, kampus.uni.opole.pl